piątek, 2 listopada 2012

Relacja z warszawskiego rękodzielnika

Warszawski rękodzielnik już za nami. A jak było ? Na początku wszystko układało się nie tak, jak powinno. Kilka dni przed imprezą niestety przypomniał o sobie mój kręgosłup, co w ogóle stawiało pod znakiem zapytania moje uczestnictwo w warsztatach. Na szczęście seria zastrzyków postawiła mnie na nogi. Dzień przed wyjazdem awaria samochodu i konieczność spakowania się w "pudełko od zapałek". A na koniec pobudka o 5 rano w sobotę i niespodziewana zmiana aury pogodowej za oknem. Letnie opony, nie do końca sprawne hamulce sprawiły, iż ten poranek nie należał do najlepszych :) Na szczęście do Warszawy dojechaliśmy szczęśliwie. Karta na szczęście się odwróciła i ponownie przynajmniej w mej duszy zaświeciło słońce. Zaczęliśmy od czapli, następnie na ruszt poszły Masajki w spękaniach. Przez cały czas od rana do wieczora przez naszą sale przewijał się temat bombek. Tu muszę podziękować Marcie naszmiszmasz.pl za pomoc w prowadzeniu zajęć i odciążenie mojej osoby. A bombki zrobiły furorę, w pewnym momencie może na szczęście, zabrakło bombek bo ciężko byłoby nam się pomieścić w sali. Uwielbiam, taka atmosferę gdzie cały czas coś się dzieje, nie ma kiedy usiąść czy zjeść. Jednym słowem udział w Warszawskim rękodzielniku muszę zaliczyć do bardzo udanych imprez. Jedyne czego nie udało mi się zrealizować to pokaz z Friendly Plastic, ale co się odwlecze to nie uciecze :)
Gorzej przedstawiała się wizja powrotu do domu, ale z prędkością max 80 km/h o 1 w nocy dojechaliśmy do domu.
Jednocześnie zapraszam wszystkich na grudniową krakowską edycję rękodzielnika http://www.facebook.com/Rekodzielnik tam warsztaty poprowadzi Marta, ja będę szalała w Poznaniu 


.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz